Home / Pomysł na biznes w domu / Pomysł na biznes w domu: Korekta tekstów
Pomysł na biznes w domu: Korekta tekstów

Pomysł na biznes w domu: Korekta tekstów

Szansą na zarabianie dla osób znających „sztukę słowa” jest znajdowanie i przyjmowanie zleceń na korektę tekstów. Może to być zajęcie doraźne lub nawet na długie lata. Oczywiście, nie trzeba być dyplomowanym polonistą, anglistą, germanistą czy romanistą, aby rzetelnie wykonywać obowiązki korektora. To zajęcie właściwie dla każdego, kto dobrze zna reguły gramatyczne języka, w jakim napisana jest przyszła publikacja, oraz umie stosować je w praktyce i oceniać na konkretnych przykładach. Z drugiej strony, praca z każdym tekstem, nawet pozornie łatwym, wymaga bardzo wiele uwagi i doświadczenia, dlatego warto wiedzieć, jak i gdzie je zdobyć. Jeśli mamy takie możliwości i chęci — połowa drogi już za nami.

Od czego zacząć?

Pierwszym ważnym krokiem w karierze korektorskiej mogą być praktyki bądź staż w wydawnictwie lub oddziale instytucji publikującej książki okazjonalnie (np. muzeum). Sprawi to, że nie będziemy anonimowi — staniemy się członkiem zespołu i jeśli sprawdzimy się w wykonywaniu powierzonych nam obowiązków, szanse na przedłużenie współpracy znacznie wzrosną. Na naszą korzyść przemawia fakt, że nawet najwięksi wydawcy (szczególnie prasowi) mają spore problemy ze znalezieniem rzetelnych korektorów. Duże tempo pracy (dzienniki, tygodniki) oraz objętość materiału sprawiają, że niemal w każdym numerze gazety lub czasopisma da się bez szczególnych trudności odnaleźć usterki językowe i techniczne.
Oczywiście, praktyki lub staż oznaczają konieczność dojazdów do miejsca ich odbywania, dlatego mogą nie być właściwym rozwiązaniem dla kogoś, komu zależy jedynie na pracy zdalnej. W takim wypadku warto szukać zleceń na witrynach branżowych (takich jak wirtualnywydawca.pl), portalach z ofertami pracy lub u samych pracodawców.
Szansą na zrobienie kariery korektorskiej jest „uświatowienie” nauki. Sprawia ono, że wielu liczących się wydawców czasopism specjalistycznych oraz konsorcjów zajmujących się nowoczesnymi mediami (przykładem są chociażby niemieckiDe Gruyter czy amerykańskiThomson Reuters) traktuje środowisko polskojęzyczne jako potencjalnych autorów i odbiorców.

Czas to pieniądz

Kolejnym istotnym aspektem jest ustalenie odpowiednich proporcji między zarobkami oraz nakładem pracy. Inaczej mówiąc, należy zastanowić się, na ile wycenimy nasze zaangażowanie w przeliczeniu na konkretne jednostki (godzina, strona znormalizowana, arkusz wydawniczy itd.). Pamiętać trzeba, że nie chodzi tu wyłącznie o zysk netto, ale także o podatki, które będziemy musieli odprowadzić, koszty prądu, eksploatacji (wynajmowania) pomieszczeń, zakupu niezbędnych materiałów, użytkowania sprzętu, specjalistycznych programów itd.
Większość wydawców ma narzucone z góry stawki, więc negocjować będzie trudno (co nie znaczy wcale, że negocjować nie warto). Wszystko zależy od tego, jakie obowiązki będziemy musieli wykonywać. Inaczej niż za korektę techniczną płaci się bowiem za gruntowną redakcję stylistyczną, „proofreading” czy opracowanie spisów pomocniczych. Zapewne bardziej wymagające będą teksty specjalistyczne, aniżeli te przeznaczone np. dla młodzieży. Pamiętajmy, że usługi na wysokim poziomie (a za takie właśnie uważamy nasze własne) zawsze będą w cenie, dlatego nie sugerujmy się ogłoszeniami „zawodowców” oferujących zrobienie korekty w kwocie 5–10 zł za arkusz wydawniczy. Są to zapewne ludzie, którzy z profesjonalną pracą wydawniczą nie mieli wcześniej nic wspólnego.

Co będzie potrzebne?

W pracy korektora tak naprawdę ważne są dwa narzędzia: komputer oraz słownik. Oczywiście, należy liczyć się także z koniecznością posiadania drukarki (gdyż łatwiej i sprawniej pracuje się nad wydrukiem niż nad dokumentem wyświetlanym na monitorze) oraz — rzadziej — specjalistycznego oprogramowania do obróbki tekstu. Większość zleceń będziemy wykonywać w oparciu o najpopularniejsze formaty plików, a co za tym idzie, wystarczy nam znajomość podstawowych edytorów tekstu. Niektórzy wydawcy mogą jednak życzyć sobie nanoszenia poprawek np. za pomocą odpowiednich narzędzi programu Adobe InDesign. Licencja jest naprawdę droga, choć istnieje bardzo małe prawdopodobieństwo, że będziemy jej potrzebować — szczególnie jako początkujący korektorzy.
Koniecznie natomiast będziemy musieli zaopatrzyć się w słowniki — przede wszystkim w Wielki słownik ortograficzny oraz Wielki słownik poprawnej polszczyzny (obydwa wydane przezPWN). Jest to absolutne minimum dla każdego, nawet bardzo doświadczonego korektora. Ich łączny koszt to obecnie ok. 150 zł, a zatem stosunkowo niewiele za naprawdę solidną podręczną pomoc.

A co w przypadku, gdy zaczynamy od „zera”?

Wiadomo, że nikt nie rodzi się fachowcem. Talent i predyspozycje są ważne, ale bez ciężkiej, samodzielnej i nierzadko żmudnej pracy nie wystarczą one, aby uczynić z nas profesjonalnych korektorów. Wiedza i umiejętności, które posiadamy, są naszym kapitałem na przyszłość, dlatego rozsądnie gospodarujmy własnym czasem. Dużo czytajmy, odwiedzajmy wirtualne poradnie językowe (przede wszystkim na stroniePWN oraz Rady Języka Polskiego ), poznajmy gramatykę normatywną, a co najważniejsze: starajmy się patrzeć pod kątem jej reguł na wszelkiego rodzaju teksty: użytkowe i nieużytkowe, oficjalne i prywatne. Chodzi przecież o wyrobienie sobie świadomości językowej. Są to truizmy, z których większość doskonale zdaje sobie sprawę. Wielu ludzi uważa jednak, że samo studiowanie na kierunkach filologicznych daje szczególne predyspozycje do pracy w charakterze korektora. Nic bardziej mylnego, o czym każdy się przekona, otrzymawszy swoje pierwsze zlecenie.

8.67 avg. rating (85% score) - 6 votes

Skomentuj

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane miejsca zaznaczone są gwiazdką *

*

Scroll To Top